Strona główna Członkowie Klubu Kontakt Zaloguj
     
 

Degustacje, degustacje, degustacje! - "Czerwona " Nowa Zelandia - degustacja win w Vinares Wine Bar - 9 września 2010 r

15.09.2010 00:02

Do tej pory, jeśli myślałem o winach z Nowej Zelandii, to oczywiście na pierwszym miejscu było wspaniałe Sauvignon Blanc z Cloudy Bay, a potem inne równie dobre białe wina pachnące świeżo skoszoną trawą, o smaku agrestu i grejfruta. To tradycyjne postrzeganie win z Nowej Zelandii całkowicie zburzyła mi degustacja produktów z winnicy Man O'War ulokowanej na wyspie Waiheke. Winnica ma 150 akrów i składa się z 76 (lub z innego źródła 90) oddzielnych części rozrzuconych po wyspie. Wystartowali w 1993 roku i produkują niezwykłe czerwone wina. Tak przynajmniej zaprezentowali się w trakcie degustacji, która odbyła się w Vinares Wine Bar 9 września 2010 roku. Gospodarzem był Pan Piotr Wyszomirski wytrawny znawca win z Australii i Nowej Zelandii, a gośćmi główny enolog i szefowa sprzedaży winnicy Man O'War.
Co mnie zachwyciło?

Właśnie czerwone wina.

Po pierwsze - Ironclad 2008.
To mieszanka aż czterech odmian. Najwięcej Merlot bo nieco ponad 52% a najmniej Cabernet Sauvignon bo zaledwie 1,4%. Poza tym Cabernet Franc, Malbec i Petit Verdot. Mieszanka przednia, wino znakomite, o bardzo indywidualnym smaku. Godne polecenia. Ciekawe kiedy pojawi się w Polsce. No i ile będzie kosztowało.

Po drugie – Dreadnought 2008 .
Królewskie Syrah. Lubię australijskie wina z tego szczepu. To z Nowej Zelandii dorównuje, a może nawet przewyższa jakościowo wina z sąsiedniego kraju. Cechą charakterystyczną trunków z Man O'War jest lekko mineralny smak, który bierze się podobno z wulkanicznej gleby na jakiej rosną krzewy winorośli.

Po trzecie – Man O'War Merlot Cabernet Franc Malbec 2008.
To kompozycja czterech odmian, bo do trzech wymienionych w nazwie dołącza jeszcze Cabernet Sauvignon. Mieszanka nazywana bordoską, choć chyba w Bordeaux nie dodają Malbec'a. Bardzo dobre wino o eleganckim bukiecie i mineralnym smaku. Doskonałe uzupełnienie palety czerwonych win z wyspy Waiheke.

Degustację uzupełniały dwa wina białe i jedno różowe. Różowe wyprodukowano ze szczepu Merlot. Białe zaś to Sauvignon Blanc i Chardonnay. Za różowymi nie przepadam, więc moja ocena nie będzie obiektywna, a białe były po prostu dobre. Choć bez fajerwerków.

Podsumowując – od dzisiaj Nowa Zelandia ma dla mnie również barwę czerwoną. To przez doskonałe wina a winnicy Man O'War.


Nie możesz dodawać nowych wątków
Nie możesz dodawać nowych postów
Nie jesteś moderatorem