Ta witryna wykorzystuje pliki cookie, dowiedz się więcej Zgadzam się

Breuer u Mielżyńskiego - relacja

2014/03/31


Któż z nas nie lubi Rieslingów? Ich przystępność, różnorodność, mnogość aromatów, doznań i finezji, materii, struktury i zwiewności i solidności zarazem przyciąga wielu. Również dałem się ponieść obietnicom oferowanym przez króla szczepów. Nadarzyła się ku temu niecodzienna okazja – u Roberta Mielżyńskiego zagościła Teresa Breuer, która od pewnego czasu współtworzy jednej z najbardziej unikalnych win z Rheingau. Nieco spóźniona dotarła w winne progi All Around Wine, jednak w niedługim czasie udowodniła, iż warto było czekać. Wprowadziła zebranych w Riesling stories, które stanowiły świetne preludium do win, które mieliśmy okazję tego dnia degustować.

 

 

Wyrazisty Riesling Brut 2009, szczere i stalowo-zimne wino, w ciemno wielu pewnie podsumowałoby, iż jest to wytrawna Cava, koniecznie Brut Zero. Wysoka kwasowość orzeźwia, sporo trawiastych akcentów, długie i świeże, nie tylko na aperitif. Premierowo Riesling z 2012, słonawy, kamienny, orzeźwiający z odświeżającą, łaskoczącą kwasowością, proste i złożone zarazem. Zaledwie miesiąc temu zabutelkowany, premierowo degustowane po ProWein 2014. Wielka butelka z chłodnego rocznika. Lot wstecz, naturalnie tylko rocznikowo, mianowicie Riesling 2011 - soczysty, świeży i niezwykle przystępny z natłokiem cytrusowych niuansów, mokrych liści oraz uczciwą kwasowością. Nieźle rozwinięty Riesling 2009 z gorącego rocznika, ciepłe owoce w aromatach, ładnie ułożone usta, akcenty pokrzywy i mchu. Niezmęczone, niezły kręgosłup kwasowy. Mocne uderzenie - Riesling Berg Rotland 2008 to surowe akcenty nafty, nagromadzenie ziołowych niuansów i zdecydowana mineralność podzielą degustujących. Świetnie zintegrowana kwasowość i wielofazowa struktura. Jedenastoletni Riesling 2003 to nic innego jak rozbuchane akcenty skórki cytrynowej, żwirowe, nieco wycofane usta, wysoce goryczkowy finisz, jednak po kilkunastu minutach zmienia się diametralnie - pojawiają się ułożone składowe, na pierwszy plan wysuwają się aromaty miodu gryczanego. Pełnoletni Riesling 1996 w wersji magnum - zleżała limonka ze szczyptą cukru, jednak całkiem ładnie zachowane wino, nieco chemicznych nut, mokrej bawełny. Pretendent do zabrania na bezludną wyspę, głównie ze względu na pojemność. Ze schyłku lat osiemdziesiątych, a konkretnie Riesling z 1989 - wciąż trzyma świetny poziom, kwasowość zgrabnie je spina, akcenty białego agrestu przeplatają się z łodygowymi. Ze słodkości do kieliszków trafiły Riesling Berg Schlossberg Auslese Goldkapsel 2011 w stylu szamorodni, jednak zdecydowanie uboższej, balsamiczne z suszoną morelą, jednak brak kwasowości sprawił, że było dość męczące. Tuż za nim ukoronowanie degustacji - Riesling Auslese Georg Breuer 1999 wyjątkowe w swojej klasie - akcenty suszonych moreli oraz buchające nuty orzechów włoskich połączone z rześką i ładnie wtopioną kwasowością.


 

Starszych Rieslingów próbowałem również przy okazji innej degustacji, jednak jakościowo do Breuera nie ma porównania. Degustacja u Roberta Mielżyńskiego była lotem w niebyt, gdzie natrafiliśmy na Rieslingi od jednego producenta, a tak różne, przemawiające do nas z kieliszków, etykiet, inaczej tuż po nalaniu, a jeszcze inaczej po uspokojeniu w szkle podczas skrupulatnego pisania notatek, uwag, obserwacji. Tego popołudnia poczułem wiosnę, która w tym roku przyszła pod postacią Rieslinga – świeżego, mile kwasowego, aromatycznego.


tekst i foto: Michał "WineMike" Misior

 

Komentarze

Zaloguj się aby skomentować ten tekst


Zaloguj się do serwisu aby obserwować aktywność innych użytkowników i odbierać od nich wiadomości.