Ta witryna wykorzystuje pliki cookie, dowiedz się więcej Zgadzam się

Go West 2014 - relacja

2014/03/27


Podczas tegorocznej degustacji „Go West” promującej amerykańskie wina niejednokrotnie miałem poczucie, iż jestem na innej planecie. Wątpię, żeby za źródło tej imprezy posłużyła klasyczna piosenka Pet Shop Boys. Bardziej do tego dnia pasował akcent „Land of confusion” grupy Genesis z czasów ich świetności.

 

Zalany encyklopedyczną wiedzą na początku seminarium noszącego dźwięczny motyw „Napa rocks” zdałem sobie sprawę, iż żadne wino prezentowanie w trakcie komentowanej degustacji win z Cabernet Sauvignon nie jest w 100% skomponowane z tego szczepu. „Ironic”, jak nuciła Alanis Morisette.

 


 

Różnorodność jest właściwym słowem, aby opisać Caberneta w pigułce w kontekście Kaliforni. Black Stallion Cabernet Sauvignon 2011; dość wyraźny Cab, nos nieco poskromiony, intensywne taniny, ładna beczka, dość młode i smaczne. Girard Cabernet Sauvignon Napa County 2011; raczej wycofany nos, kompotowe usta z tępą beczką. Emblem Cabernet Sauvignon 2011; słodkawe akcenty, perfuma, usta dość miękkie i przyjazne, zupełna sprzeczność nosa z ustami. Pine Ridge Cabernet Sauvignon 2010; warto było dla tego wina wstać z łóżka, roślinne aromaty, ściółki leśnej, warzywno-stajenne, wielofazowe usta i niepoprawnie długie. Louis Martini Napa Valley Cabernet Sauvignon 2010;  intensywne korzenne nuty, ładnie wtopiona beczka, spora koncentracja ze słodkawymi akcentami. Kontrowersyjny Robert Mondavi Cabernet Sauvignon 2010; dość równe wino, jednak definiuje to, czego powinien wystrzegać się każdy – nudę. Hess Collection 19 Block Cuvee Mt. Veeder Red Blend 2009; fajkowe niuanse idą w parze z suszonymi borówkami, usta gęste, wręcz atramentowe, spory ekstrakt. I wreszcie Starmont Cabernet Sauvignon 2009, który okazał się mało wyrazisty z dość płaskim owocem, parafrazując poetę – kwasowość z wina uleciała.

 

W części open jedynie trzy wina przyciągnęły mój uwagę. Ca’ Momi Zinfandel Napa Valley 2012; soczysty Zin, który uwodził owocem i równą kwasowością, okazał się jednym z lepszych win, które degustowałem w tym roku. Sebastiani Zinfandel Sonoma County 2010; wyważony Zin, nieźle zachowany, sporo w nim akcentów gotowanych owoców, powidłowych, usta przynoszą orzeźwiającą kwasowość, która przechodzi w przesmaczny finisz. Uczciwe wino! Last but not least Mandolin Monterey Pinot Noir 2012, który odznaczył się gładkim owocem, sporą finezyjnością i tym, czego wszyscy poszukujemy w winie – równowagą.

 


 

Dość mieszane uczucia odnośnie minionego piątku kołatały się po mojej głowie, nie opuszczały mnie również wtedy, kiedy zaczynałem pisać ten artykuł. Kiedy ktoś niemal zza pazuchy wyciągnie ‘flaszkę z Cali” podczas spotkania z reguły inne wina schodzą na dalszy plan, więc czemu Kalifornia jest pod mikroskopem na Go West, różnorodność nie działa na jej korzyść? Nie chciałbym, żeby Kalifornia podzieliła los Francji, która przez lwią część amatorów jest uznawana jako niewarty zachodu kraj winiarski. Zachód, Go West, oby Kalifornia nie okazała się Tin Pan Alley, o której śpiewał Stevie Ray Vaughan.

 

tekst i foto: Michał "WineMike" Misior

 

Komentarze

Zaloguj się aby skomentować ten tekst


Zaloguj się do serwisu aby obserwować aktywność innych użytkowników i odbierać od nich wiadomości.