Ta witryna wykorzystuje pliki cookie, dowiedz się więcej Zgadzam się

Książka z winem w tle...


Książka z winem w tle



Leniwe wieczory z książką w fotelu i z kieliszkiem wina? Mamy kilka książkowych pomysłów całkiem zgrabnie wpisujących się w winną konwencję. Specjalnie dla Was co tydzień publikujemy książki z winem w jakiejś roli.


Dzisiaj, nic dodać nic ująć...


KzW_Pije_wiec_jestem_Scruton magnify Piję, więc jestem Piję, więc jestem

Roger Scruton

Wydawnictwo Aletheia


Roger Scruton (ur. 1944) to znany angielski pisarz, a także okresowy akademik. Karierę uniwersytecką utrudnił mu jego konserwatyzm, on sam zaś wiódł „burzliwe” jak na akademika życie: czasem w mieście, czasem w wiejskiej głuszy, to w Anglii, to w USA. Ma też zasługi dla naszej części Europy, bo w latach 80. XX wieku wspomagał w Czechach dysydentów do czasu, aż został stamtąd wydalony. Po części o tym wszystkim jest ta książka, ale tylko marginalnie, bo przede wszystkim jest o winach, zwłaszcza francuskich, które Scruton zna jak żaden innny filozof.


Czytelnik dowie się na podstawie osobistych doświadczeń autora, które wina warto pić, a które są czyhającym w supermarketach nieporozumieniem. Zapozna się z elementami filozofii wina opartej na takich wzorach, jak starożytne greckie biesiady, a także – w imię pełni wszystkich nut winnego aromatu – na filozofii miłości i Bożego daru. Na koniec otrzyma sugestie, jakie wina najlepiej pić podczas lektury określonych filozofów (pić z umiarem, chyba że się załamiemy przy Heglu). Ta piękna, chwilami przezabawna, chwilami poważna, a nawet wzniosła książka uczy na przykładzie wina czegoś istotnego: korzystania z życia w sposób godny i ze zrozumieniem.


"„Piję więc jestem” deklaruje w tytule swej najnowszej książki angielski filozof, Roger Scruton. Wykładowca na uniwersytetach w Oxfordzie i Waszyngtonie, a przy okazji winiarski felietonista pisma New Statesman popełnił dzieło, w którym stawia jakże miłą memu uchu tezę, że droga do prawdy prowadzi właśnie przez wino." (Tomasz Prange-Barczyński, Magazyn Wino)


"...Tytuł pochlebczy dla nas wino pijących, który od razu nas wyróżnia i wynosi ponad niepijącą, zatem wedle autora nieistniejącą, masę. Jak pisze Scruton i trudno się z nim nie zgodzić, uprawa winorośli jest tożsama z zakorzenieniem, przynależnością do konkretnego miejsca. Dalsze tezy, choć barwne, są już bardziej wątpliwe. Odmawiając picia wina, kontynuuje filozof, wysyłamy światu istotną informację – informację, że nie należymy do tej ziemi. I dodaje: „wielkie wino to kulturowe osiągnięcie, które jest niedostępne dla protestantów, ateistów i piewców postępu, gdyż zależy ono od przetrwania lokalnych bóstw”. Innymi słowy, doświadczenie wielkiego wina jest dostępne tylko konserwatystom. Podobnie jak najlepsze wina powstają w krajach z ciągłością tradycji religijnej. Wychodzące spod sztancy gejowskie (sic!) nowoświatowe shirazy i osiłkowate chardonnay to wina znikąd i odbywające drogę donikąd. Nie tylko bowiem nie istnieją ci, którzy w ogóle wina nie piją; nie istnieją również ci, którzy odpowiednio pić nie umieją. Z książki można się domyśleć, że należą do nich feministki, obrońcy praw zwierząt, homoseksualiści i wszelkiej maści kulturowi relatywiści.

Scruton mieni się terroirystą, dla którego podstawową ingrediencją każdej butelki jest gleba. I jak uściśla, pisząc o glebie nie ma na myśli jedynie materialnej mieszanki podglebia, próchnicy oraz skał; ma na myśli glebę taką jak ją opisywali Jean Giono, Giovanni Verga czy D. H. Lawrence: glebę jako kolebkę namiętności, scenę dramatu, mieszkanie bóstw (na ostatniej stronie okładki wydawca zamieścił rekomendację: „pełne humoru antidotum na pretensjonalną paplaninę o winie”).

Doświadczanie wina, jak czytamy, jest podobne doświadczaniu miłości. Dla Rogera Scrutona miłosna przygoda zaczęła się od Château Trotanoy 1945, którego kieliszek wyjął z ręki śpiącego przyjaciela. Ten ostatni zazdrośnie chronił pomerol powstały jeszcze z krzewów, które przetrwały filokserę, przed niewprawnymi kubkami smakowymi naszego bohatera, do kolacji podając Beaujolais, a po kolacji udając się samotnie do swojej biblioteki z butelką Trotanoy. Pierwszy łyk tego wina, pisze Scruton, był jak zakochanie – nie tyle w konkretnym smaku czy zapachu, ale w uświęconym kawałku Francji. Nowy Świat na takie doświadczenie się nie otwiera nie tylko dlatego, że jego wina nie niosą w sobie prawdy ziemi, ale również dlatego, że nie stworzył odpowiedniej filozofii miłości. Platońskie rozważania o erosie czy erotyki Johna Donna narodziły się w Europie, Ameryka dała nam Alfreda Kinseya z jego sterylnym opisem seksu (przeciwstawienie cokolwiek nie fair). Trudno pokochać wina z krajów, które w podejściu do wszystkich istotnych spraw – jak seks, małżeństwo, rozmnażanie; bóg, małpy i aniołowie – są zdecydowanie postmodernistyczne. Odkrycie Ameryki, pisze Scruton, przyniosło Europie jedynie choroby, z filokserą włącznie. Choć jak skwapliwie dodaje, odtrutki na te choroby również przychodzą stamtąd.

W swoim założeniu "Piję, więc jestem" ma być apologią wina jako napoju leżącego u źródeł cywilizacji. Kultury, w których się go nie pije, jak islam, skłaniają się, zdaniem autora, ku barbarzyństwu. Podobne ryzykowne tezy, które historia niejednokrotnie podważyła, stawiał już wcześniej Béla Hamvas. Zresztą książka Scrutona, gdzie bon moty oparte są głównie na wykluczeniach, jest najlepszym przykładem tego, że picie wina samo w sobie nie uczy tolerancji i przebaczenia. Jedno z niewielu mądrych zdań tej książki mówi, że to, czego uczymy się od wina, sami w nie wnosimy. Konserwatywny ideolog w kieliszku Château Trotanoy zobaczy swoje własne odbicie. I taki, w moim rozumieniu, jest sens antycznego powiedzenia „In vino veritas”. Wino otwiera na tysiące prawd relatywnych, prawd literackich raczej niż filozoficznych. I jak świadczy popadająca w fałszywe tony książka Scrutona, nie jest ono poręcznym narzędziem ideologii. Najtrafniejsze sądy autor wydaje wtedy, gdy ideologię sobie odpuszcza. Kiedy pisze na przykład, że najlepszym użytkiem, jaki możemy uczynić z nadmiaru gotówki, jest kupowanie megadrogich win i zamiana pieniędzy na biodegradowalną urynę, a tym samym zwrócenie ich pierwotnemu strumieniowi." (Ewa Wieleżyńska, Magazyn Wino)



Źródła:

www.aletheia.com.pl
magazynwino.pl


Komentarze

mam do sprzedania jak ktoś byłby chętny proszę o kontakt

Zaloguj się aby skomentować ten tekst

Zaloguj się do serwisu aby obserwować aktywność innych użytkowników i odbierać od nich wiadomości.