Ta witryna wykorzystuje pliki cookie, dowiedz się więcej Zgadzam się

Felieton Szymona St. Kamińskiego pt. "Szowinistyczne uczucie ulgi"

 

Szymon_Kaminski magnify dobre

Szowinistyczne uczucie ulgi

 

 

Uff... Za nami ósmy marca, tak zwane „święto kobiet”. Dawniej – „Międzynarodowy Dzień Kobiet”. W każdym razie amerykański pomysł sprzed 100 lat (a dokładniej - pomysł tamtejszej partii socjalistycznej), wdrożony i ugruntowany przez europejskich komunistów, w dzisiejszej Polsce ma wielu zwolenników. Co zabawne, sami twórcy nie mają o ósmym marca bladego pojęcia, bo tego dnia w USA się w ogóle nie obchodzi. Nic dziwnego, skoro tylu Amerykanów (płci obojga) niecały miesiąc temu wykosztowało się na walentynkowe prezenty. No ileż można!

 

Podstawowym dyskomfortem pracy sommeliera jest, jak powszechnie wiadomo, odpowiadanie na pytania. Nie trudno wyobrazić sobie przyjęcie, na którym gospodarz chce pochwalić się, że ma u siebie na imprezie prawdziwego sommeliera. Przybiega taki, uradowany, z kieliszkiem w ręku i wrzeszczy na cały salon: „no i powiedz, czego ja ci nalałem?” Nie dalej jak wczoraj, żeby mieć święty spokój, na argentyńskiego torontesa powiedziałem „włoskie”, a na białe bordeaux powiedziałem „chile”. I pomogło! Koniec spektaklu, konsternacja gospodarza, a ja mogłem wrócić do rozmów z pewną uroczą, młodą damą.

 

No, ale cóż mam począć, skoro ostentacyjnie bojkotuję ósmy marca, a mimo to zasypywany jestem pytaniami w stylu: jakie wino do kwiatka dla Ewy? Żeby już mieć problem z głowy, podam zestaw kryteriów, wybór konkretnego wina pozostawiając PT Czytelnikom, w tym wypadku Panom. Dokonanie tego wyboru powinno być starannie przemyślane, ponieważ istnieje duża szansa, że to wino będziemy musieli je jeszcze otworzyć i wypić. Ma nam smakować.

 

Warto pamiętać, że kryteria doboru zmieniają się w zależności od tego, kim jest Ewa. Jeśli cenimy w niej tę (większą czy mniejszą) odrobinę wyuzdania, wino powinno być różowe, ale wytrawne. Półsłodkie rezerwujemy dla przelotnych znajomości, bez większego emocjonalnego znaczenia. Kobietom dojrzalszym, znającym się na rzeczy, ofiarujemy bąbelki. Zawsze pamiętajmy, aby kupować wino młode. Poważniejszy rocznik potraktowany będzie jak obraza. Wiadomo, temat wieku.... W każdym razie, najlepiej jednak, ze względów strategicznych, zaopatrzyć się w wino czerwone.

 

Powody? Proszę bardzo. Po pierwsze, nie będzie problemu z odpowiednią temperaturą podania, jeśli każą nam je otworzyć natychmiast. Po drugie, czerwone wino jest zdecydowanie mniej „płynne” niż białe, a zatem większa szansa, że konwersacja odbywać się będzie bez zbędnych przerw. Po trzecie, białe bardziej pobudza apetyt i niebezpiecznie wcześnie możemy zacząć myśleć o jedzeniu. Po czwarte, alkohol zawarty w winie rozszerza naczynia krwionośne i reguluje przepływ krwi. W czerwonych mamy zwykle miedzy 12,5 a 14 % vol., a więc nieco więcej niż w białych, czyli w sam raz. Krew dopływa do mózgu, mamy więc szansę zastanowić się chwilę. Jeśli przegapimy ten moment, krew popłynie dalej. U obdarowanej kobiety będzie odwrotnie. Moment na zastanowienie pojawi się rano... Może i lepiej?

 

 

Jeśli jest przewidziana okolicznościowa kolacja, to przede wszystkim nasz organizm skupi się na jedzeniu, a to odbierze nam niepotrzebnie te kilkanaście procent późniejszego romantyzmu. Lepiej więc wino dla Ewy wręczać dwie – trzy godziny przed planowanym posiłkiem, a będzie czas na wszystko. I zostawiamy sobie w ten sposób wyjście awaryjne w postaci zdania: „a może teraz byśmy coś zjedli?”

 

Kolejna sprawa – sporo kobiet nie lubi garbników. Jeśli jeszcze znajomość nie jest dostatecznie zadzierżgnięta i nie mamy pewności, czy nasza Ewa zalicza się... do tej grupy, wybierzmy merlota. Ten szczep jest najłagodniejszy z czerwonych i wina na jego bazie nadają się w zasadzie do picia bez konkretnego posiłku (patrz wyżej).

 

I tak oto z artykułu winiarskiego zrobił się mały poradnik BHP dla randkowicza. Proszę o wybaczenie. Acha! Najważniejsze kryterium na koniec. Wino dla Ewy powinno kosztować przynajmniej 60 złotych. Po to, żebyśmy mogli dumnie wypiąć pierś, gdy usłyszymy „mój drogi...”.

 

Komentarze

Panie Szymonie, czekamy na więcej !

Swietny artykul:)

Super tekst. Z niecierpliwością czekam na kolejny.

Nie mogę się doczekać kolejnego artykułu :)

Zaloguj się aby skomentować ten tekst

Zaloguj się do serwisu aby obserwować aktywność innych użytkowników i odbierać od nich wiadomości.