Ta witryna wykorzystuje pliki cookie, dowiedz się więcej Zgadzam się

I Zlot Blogosfery - relacja



Spotkanie, zebranie, zjazd, konwent i zlot. Pięć określeń, które definiują zbieranie się większej grupy ludzi w celach innych niż polityczne. Pierwszy Zlot Blogosfery winiarskiej zorganizowała w ubiegły weekend Winicjatywa, a właściwie w sobotę, która na długo pozostanie w pamięci blogerów i blogerek, choć nie tylko.

 


 

Z grubo ponad setki blogów poświęconych naszemu ulubionemu tematowi zaledwie część sali, gdzie odbywał się zlot, wypełniona była braćmi i siostrami blogerkami. Nie można zarzucić organizatorowi niewystarczającego rozreklamowania imprezy. Nawet pierwsze konwenty fantastyki w kraju nad Wisłą gromadziły zaledwie garstkę zapaleńców, co z czasem przerodziło się w ogromne grupy fanów zmierzające na takie wydarzenia. Wiem, że tak samo będzie z nami, bo czemu miałoby być inaczej?

 

Ale do meritum. Zlot przez duże „Z” rozpoczął wykład Tima Atkina, jednego z najbardziej poczytnych dziennikarzy winiarskich na świecie. Brawa za właściwą osobę na właściwym miejscu. Tim już w pierwszych zdaniach złapał świetny kontakt z publicznością. Kiedy opowiedział zebranym o swoich podróżach za winem po niemal wszystkich kontynentach, zrelacjonował spotkanie z pewną zadufaną w sobie Francuzką, sprowadził na ziemię wszystkich tych, którzy w blogowaniu o winie widzieli koniec swoich finansowych rozterek. „Don’t loose your day job” – niczym waląc w dzwon Tim Atkin powtarzał maksymę dla tych, którzy w ferworze blogowania zapomnieli o zarabianiu. Uzmysłowił, iż sytuacja w Polsce niewiele różni się od tej na świecie; przykładowo Decanter płaci za artykuł taką samą kwotę, którą był skłonny zapłacić w 1992 r. Zwrócił uwagę na interesujące zagadnienie – różnicę pomiędzy wine criticism a wine journalism. Pierwsze miało pierwotne znaczenie dla pisania o winie, a zapoczątkował je w 1982 r. niejaki Robert Parker. Drugie pojęcie nie wymaga wyjaśnienia, natomiast blogowanie o winie zostało określone przez A.A. Gilla jako karaoke journalism. Ile w tym prawdy? Faktem jest, iż zbyt wiele osób pisze dla siebie, a nie dla innych. Gdyby pisarze tworzyli dzieła tylko dla siebie, a wydawcy by ich nie poganiali to kto wie, czy mielibyśmy taki wybór książek? Największym wrogiem pisania o winie, tak samo jak i muzyki, poezji czy prozy pozostaje w dalszym ciągu to samo – nuda. Łączy się to z popularnością bloga – jeśli w lesie upada drzewo i nikt tego nie słyszy, to w jaki sposób mamy dowiedzieć się, iż jakiś blog przestał istnieć, skoro nie zdawaliśmy sobie sprawy o jego istnieniu? Atkin należy go garstki ludzi, którzy pomimo ogromu wiedzy, natłoku informacji, nieraz bariery komunikacyjnej, potrafią wciągnąć słuchacza w rozmowę jako jej źródło mając jedno – pasję.

 

Mównicę przejął po nim redaktor naczelny NaTemat.pl – Tomasz Machała. O ile Tim Atkin utwierdził nas w przekonaniu, że „win is fun”, o tyle jego następca sprowadził słuchaczy na ziemię, koncentrując się na zagadnieniach polityczno-trendowo-kulturowych związanych z blogowaniem. Zabrakło mi w tym konkretów na temat wina. Natomiast mnóstwo czasu poświęcił on wyjaśnianiu, dlaczego tak liczy się klikalność i zasięg naszego bloga. Przypomniało mi to przeczytaną niedawno historię blogera, który pisał w specjalistycznym języku i starał się dotrzeć do jak największej liczby reklamodawców. Kiedy nie dawało to rezultatów, skrócił teksty o połowę, wyrzucił hermetyczny język zastępując go na wpół bełkotem, imitującym twierdzenia tego-co-się-zna. Nietrudno się domyśleć, iż przez pewien czas zdecydowanie nie mógł narzekać na brak zainteresowania reklamodawców.

 


 

Tuż po nim Artur Wygryz przedstawił zebranym esencję pozycjonowania bloga. Hasła jak „słowa kluczowe”, WordPress, Google+ czy też klikalność ścieliły się gęsto. Warto zaprzyjaźnić się z wyszukiwarkami, to właśnie przez nie zarówno amatorzy, jak i znawcy, ale też reklamodawcy mogą do nas trafić.


Wydarzenie oceniam zdecydowanie pozytywnie, choć wydźwięk w branży był dość niejasny, więc postanowiłem wstrzymać się do dzisiaj ze swoimi odczuciami. Większość zdań można podciągnąć pod historię o koszmarze każdego projektanta, po którego pokazie nie milkną głosy zachwytu nad modelkami, a o kreacjach mało kto wspomni. Pierwsze kroki są zawsze najdrudniejsze, wyrozumiałości! W planach Winicjatywa organizuje drugi zlot w następnym roku, a już wiem, że będę na nim, do czego i Was zachęcam.


tekst: Michał "WineMike" Misior

foto: Vintage Texas, Printrevinuri



Zaloguj się do serwisu aby obserwować aktywność innych użytkowników i odbierać od nich wiadomości.